
Kolejne tygodnie mijały mi bardzo szybko. Dzięki coraz większej liczbie opinii przy moim ogłoszeniu, praktycznie codziennie miałam jednego albo dwóch klientów. Starał się, by każdy mój klient wychodził uśmiechnięty i zadowolony, dzięki czemu część zaczęła już do mnie wracać na kolejne masaże. Po rozmowie z mężem byłam też nieco bardziej otwarta podczas masowania. Bardziej eksponowałam swoje ciało, pozwalałam się dotykać, a czasem, gdy miałam przystojnych klientów i byłam podniecona, pozwalałam nawet na zwiedzanie paluszkami moich dziurek. Akcji pod prysznicem już nie powtórzyłam, bo ani nie było ku temu nastroju, ani nie miałam takiej oferty w swoim ogłoszeniu. Moje masowanie było coraz bardziej dochodowe i w ciągu miesiąca zarobiłam tyle, co normalnie przez dobry kwartał. Jacek też był zadowolony z tego co robię. Po pierwsze ze względów finansowych, po drugie, z opowieści które dostawał niemal każdego dnia i mocno się przy nich podniecał, a po trzecie ze zdjęć, które także robiłam coraz częściej po masażach. Moje poczucie winy odnośnie tego, jak pracuję, też już zostało zagłuszone w zarodku i potrafiłam cieszyć się każdym kolejnym dniem i każdym kolejnym masażem. Klientela na moje masaże z reguły była naprawdę sympatyczna i mimo zróżnicowania w wieku, nie miałam żadnych problemów z jakimiś natarczywymi typami czy chamskimi zagrywkami. Oczywiście zdarzali się ci mniej uprzejmi czy bardziej wymagający, ale gdy widzieli mnie już nago i oddawali się przyjemnościom mojego masażu, bez problemu sobie z nimi radziłam. Ciągle dostawałam też telefony z dziwnymi propozycjami w stylu zaproszenia na wieczór kawalerski albo masowania pięciu facetów naraz, ale zawsze grzecznie odmawiałam. Oczywiście pytań o seks na koniec masażu to nawet nie liczyłam, bo zdarzały się praktycznie codziennie, ale im także odmawiałam. Jedna jednak propozycja wydała mi się ciekawa i wywołała u mnie przyjemne podniecenie…