cookie

NOWOŚĆ!
Pojawiła się opcja wsparcia bloga poprzez darowiznę (przycisk po prawej stronie). Każdy kto chce się przyczynić do rozwoju bloga oraz częstszego zamieszczania opowiadań, może teraz przekazać dobrowolną kwotę. Zachęcam :)

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Podróż w poszukiwaniu namiętności – prolog + zdjęcia od Rielle!

Dziękuję za ciepłe przyjęcie mojej prawdziwej historii i dzięki za wszelkie ciepłe słowa w kierunku moim i Magdy. Dziś rozpoczynam kolejną serię, od dość krótkiego wprowadzenia do opowiadania. Oczywiście nie może zabraknąć też zdjęć* od cudownej Rielle!





Po cholerę ja się zgodziłem na ten wyjazd – po raz dziesiąty Hubert powtarzał w myślach te słowa i za każdym razem spoglądał na siedzącą obok żonę i odpowiadał sobie po chwili – no jak to po co… dla niej. Kocham ją i nie mogę pozwolić na to, by wypaliło się uczucie między nami. A skoro ta wycieczka po miastach ma ponownie rozbudzić w nas żar pożądania, to muszę to znieść i zaangażować się maksymalnie. Jak to mówił ten idiota, psycholog podczas terapii małżeńskiej? „Ustalcie sobie kilka miast, zatrzymujcie się w nich na jedną noc i kochajcie się za każdym razem w inny, wymyślony przez was sposób. Spełniajcie swoje fantazje, na nowych terenach, to powinno dodać pikanterii w waszym związku”. Hubert wydawał się nie być przekonany co do tego pomysłu, nie lubił nigdzie jeździć i od zawsze najlepiej mu było w swoim domu. Tym jednak razem musiał się poświęcić, dla dobra związku. Spojrzał na siedzącą obok niego żona Olgę. Jak na kobietę po czterdziestce, trzymała się bardzo dobrze. Ciemne, długie włosy na czas podróży związała w koński ogon. Uśmiechnięta twarz z lekkim makijażem sprawiała, że wyglądała może na trzydzieści lat. Jej szczupłe ciało osłonięte było czerwoną, krótką, opinającą ciało sukienką, z niedużym, ale uroczym dekoltem. Do tego miała na sobie czerwone, wysokie szpilki. Zapewne nie jeden facet zwariowałby jeszcze na jej punkcie, ale Hubert od jakiegoś czasu wariował coraz mniej. Dlatego też udali się na terapie i dlatego też jechali teraz do Zakopanego. Chcieli naprawić swoje małżeństwo, ponownie rozkochać się w sobie i poczuć namiętność.

niedziela, 7 czerwca 2015

Zgadnij kotku…! Cz. 6 - ostatnia

Ostatnia część serii "Zgadnij kotku...". Miała być nieco szybciej, ale wiadomo jak to wychodzi. 

Chciałbym od razu zapowiedzieć nową serię, bo będzie to ponownie coś nowego. Chciałbym wam opisać pewną przygodę, która tak się składa, że spotkała akurat mnie. Nie będzie to bardzo ostre (nic grupowego jak na razie :D) ale mimo wszystko wydaje mi się to wszystko ciekawe. Chcecie poczytać o prawdziwych historiach autora bloga? Dajcie znać w komentarzach! - Incognito.



-Połóż się Daria na kanapie, zawiążemy ci oczy i tak abyś nie wiedziała kto to, zaczniemy ten plebiscyt na najlepszego „minetkującego” – zarządziłem, co reszta osób skwitowała potakującym kiwaniem głową
Zwyciężczyni ułożyła się wygodnie na kanapie z zawiązanymi oczami, a my zastanowiliśmy się, kto ma podejść jako pierwszy.
-Rozumiem, że ten co już mi robił minetkę pod stołem jest jako uczestnik nr. 1? – zapytała Daria, nim naradziliśmy się
-W sumie może tak być – odpowiedział Paweł i wrócił do stołu, jako, że to on zabawiał się ze zwyciężczynią pod stołem
-W takim razie jest nas dwóch, ty zaczynasz czy ja? – zapytałem Grześka szeptem
-Wolę ja, bo potem będzie masa twojej śliny w koło – odpowiedział – poza tym, to moja żona
-Super, znaczy, że ja będę miał twoją ślinę
-No niestety – uśmiechnął się kolega i ruszył do Darii
Ułożył się wygodnie na skraju kanapy i zaczął zbliżać się swoimi ustami do wyczekującej na niego, różowej i mokrej muszelki. Obserwowaliśmy wszyscy jak Grzesiek z zapałem zabiera się za skarb swojej żony. Widać było, że zna jej zakamarki bardzo dokładnie, bo w krótkim czasie Daria zaczęła głośno jęczeć i subtelnie unosić uda, dla uzyskania lepszych doznań. Jęki wypełniły pokój, a wszyscy zebrani patrzyli z zazdrością na zabawiającą się parę.