cookie

NOWOŚĆ!
Pojawiła się opcja wsparcia bloga poprzez darowiznę (przycisk po prawej stronie). Każdy kto chce się przyczynić do rozwoju bloga oraz częstszego zamieszczania opowiadań, może teraz przekazać dobrowolną kwotę. Zachęcam :)

poniedziałek, 8 stycznia 2018

Zdradzony sylwester - część pierwsza.

Minęło już kilka dni od sylwestrowych szaleństw, wszechobecnego składania życzeń z okazji Nowego Roku i strzelania tonami fajerwerków w każdym mieści. Ja jednak dopiero teraz ochłonąłem po wszystkich świąteczno-noworocznych wariacjach i mam czas opisać to, co działo się podczas tej jedynej nocy na pewnej imprezie, w której ja i moja żona Basia mieliśmy przyjemność uczestniczyć. Przed sylwestrem nie planowaliśmy niczego wielkiego. Od kilku lat chodziliśmy na huczne bale, tańcząc i bawiąc do samego rana. Tym razem uznaliśmy, że przyszedł czas aby choć jednego sylwestra spędzić w spokoju. Rozważaliśmy imprezę w Zakopanem, ewentualnie co jakiś czas teleportując się za pomocą pilota od telewizora do Warszawy czy Katowic, oczywiście z pozycji wygodnej kanapy. Jednak tydzień przed sylwestrem, do Basi zadzwoniła szefowa, serdecznie zapraszając ją, i mnie przy okazji, na imprezę do ich domu. Rad, nie rad, nie bardzo mieliśmy jak odmówić. Właścicielka firmy, w której pracowała moja druga połówka, była nieco specyficzną osobą. Generalnie nie z pouchwalała się ze swoimi pracownikami, trzymając wszystkich raczej na dystans. Jedną z nielicznych, o ile nie jedyną, w firmie, która miała z nią jakieś bliższe kontakty była Basia. Czy to przez sumienność, czy przez sposób bycia, czy jeszcze przez inne aspekty, akurat mojej żonie udało się „skruszyć” nieco szefową i z nią zaprzyjaźnić. Do tego szefowa, jako prawdziwa kobieta biznesu, była nieugięta w swoich działaniach. Nie akceptowała odmowy ani żadnych wykrętów, jeśli poczuła, że nie są poparte konkretnymi argumentami. W związku z tym, nie tylko nie wypadało nam odmówić, ale nawet nie specjalnie było jak się wykręcić, bo żona już wcześniej w firmie zdradziła, że nie mieliśmy żadnych konkretnych planów na ten wieczór. Ustaliliśmy więc z żoną, że pójdziemy na tego sylwestra, a najwyżej jeśli nie będzie nam się podobało, albo jeśli będzie zbyt drętwo, to po północy ulotnimy się po angielsku.


Między świętami a sylwestrem, w ostatnie pracujące dni w roku, Basia dowiedziała się więcej szczegółów, m.in. na którą godzinę i gdzie dokładnie mamy się stawić oraz co mamy ze sobą przynieść. Moja żona, jako wspaniała gospodyni domowa, nie wyobrażała sobie wparować do kogoś, bez choćby drobnego upominku czy ciasta w dłoni. Stanęło więc na tym, że przyniesiemy ze sobą jakąś nową, wymyślną sałatkę i kawałek ciasta. Oczywiście kawałek okazał się być w praktyce całą blachą, ale mniejsza o to. Dzień przed imprezą Marzena (tak miała na imię szefowa Basi i gospodyni imprezy) zadzwoniła do nas z jeszcze jedną sprawą. Otóż ona i jej mąż (również dyrektor, w dość dużej spółce) wpadli na genialny pomysł, by nowy rok, równo o dwunastej w nocy, przywitać w ich basenie, w związku z tym poprosili, by wszyscy uczestnicy mieli ze sobą stroje kąpielowe. Dla mnie, jako faceta, nie było to wielkim problemem, ale dla Basi lekko komplikowało to sprawę. Po pierwsze, wahała się, czy od razu ubrać strój kąpielowy pod sukienkę, czy jednak zabrać go w torebkę i szybko nałożyć gdy przyjdzie czas? A po drugie, co z makijażem? Pełny make-up przy kontakcie z wodą popłynąłby po jej twarzy, nie robiąc zbyt dobrego wrażenia... Z drugiej strony, pokazanie się bez jakiegokolwiek makijażu nie wchodziło w jej myślach w grę.

Po konsultacjach SMS-owych z Marzeną, stanęło w końcu na tym, że strój kąpielowy od razu Basia będzie miała na sobie, schowany pod sukienką, a makijaż ograniczy do podmalowania oczu odpornym na wodę tuszem. Według gospodyni, każda z zaproszonych pań miała podobne dylematy, więc wspólnie ustaliły jedną wersję, dzięki czemu żadna nie powinna czuć się "gorsza". Gdy nadszedł w końcu niedzielny, sylwestrowy wieczór, udaliśmy się z Basią taksówką pod wskazany przez Marzenę adres. Moja ukochana po dość długich przygotowaniach wyglądała naprawdę pięknie. Na co dzień piękna, skromna, szczupła trzydziestolatka, na ten jeden wieczór zmieniła się w seks bombę. Bordowa, przylegająca do ciała sukienka w kolano, z subtelnym dekoltem, nieco ukrytym pod koronkowymi wstawkami, pięknie podkreślała jej szczupłą sylwetkę. Włosy odrobinę pokręcone, falami opadały na jej ramiona, robiąc naprawdę fajny efekt. Kocie oczy, podkreślony grubszą kreską, dodawały jej zadziorności, a bordowa szminka sprawiała, że usta chciałoby się od razu całować. Całość dopełniały czarne buty na dość wysokim obcasie. Oczywiście na dworze, z racji panującego chłodu, skrywała prawie wszystko pod płaszczem, ale gdy w rozgrzanej taksówce rozpięła się ledwie do połowy, doskonale widziałem jak przez całą drogę kierowca zerkał co chwilę we wsteczne lusterko, lustrując moją ukochaną swoim wzrokiem.

Pomimo nieco wolniejszego tempa taksówkarza, nie do końca skupionego na drodze, dotarliśmy pod wskazany adres równo o dwudziestej, tak jak mieliśmy zaplanowane. Dom, a w zasadzie pałac, w którym mieszkała Marzena ze swoim mężem, zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Widać było, że nie tylko jej firma dobrze funkcjonuje, ale także jej mąż musiał robić niezłe kokosy na swojej. Zadzwoniliśmy domofonem i już po chwili szliśmy chodnikiem w stronę drzwi wejściowych. Na progu domu czekała już na nas Marzena, rozpromieniona od ucha do ucha. Widziałem ją ledwie kilka razy w życiu, ale nigdy nie zrobiła na mnie większego wrażenia swoim wyglądem. Była zadbaną kobietą, w okolicach czterdziestki, z krótkimi, blond włosami i figurą dość szczupłą, ale nie tak bardzo jak Basia. Przyjrzałem się jej kreacji. Miała na sobie czarna, krótką sukienkę, sięgającą w pół uda, włosy ułożone tak jak zwykle, a na nogach wysokie, krwistoczerwone szpilki. Wyglądała naprawdę ładnie, jednak w mojej osobistej hierarchii nie dorównywała Basi. Przywitaliśmy się z Marzeną i od razu przeszliśmy na „ty” (ściślej mówiąc ja przeszedłem, bo Basia była z nią po imieniu już od dawna). Weszliśmy do środka i przywitaliśmy się z jej mężem Sławkiem, na oko w podobnym wieku co Marzena, średniego wzrostu i średniej budowy, wystrojony tak samo jak ja, w ciemny garnitur i jasną koszulę. Basia wręczyła pani domu ciasto i sałatkę, z którymi Marzena zniknęła w kuchni, a Sławek w tym czasie zaprosił nas do salonu, gdzie przy długim stole siedziało już osiem osób. Zapowiadając nas, powiedział, że wszyscy goście już są, w związku z czym szybko obliczyłem, że bawimy się dzisiaj w dwanaście osób. Przedstawił nas po kolei wszystkim gościom. Osiem siedzących osób okazało się czterema małżeństwami, w podobnym do gospodarzy wieku. Byliśmy więc raczej najmłodsi z całego towarzystwa, ale z maksymalnie piętnastoletnią różnicą.

Pierwsze małżeństwo jakie przedstawił nam Sławek to Gosia i Andrzej, drugie – Kasia i Grzesiek, trzecie – Olga i Mirek, a czwarte – Magda i Michał. Wszystkie cztery pary były ubrane typowo imprezowo, każda pani w pięknej sukience, a każdy pan w garniturze. Zarówno ja jak i Basia, poza gospodarzami nie znaliśmy nikogo z gości, ale szybko po pierwszym kieliszku wszyscy byliśmy już po imieniu. Moją uwagę spośród wszystkich gości najbardziej przykuła Olga, która nie dość, że była chyba najmłodsza spośród pań, to przykuwała dodatkowo wzrok swoim ubiorem. Jej niebieska sukienka kończyła się wyraźnie ponad połową uda, a dekolt, był na tyle duży, że można było zauważyć górę jej stroju kąpielowego, w podobny do sukienki kolorze. Do tego dekolt robił tym większe wrażenie, że Olga wyraźnie miała czym oddychać, ciesząc się biustem w rozmiarze co najmniej D. Gdy zasiedliśmy już do stołu, nie sposób było nie zauważyć, że to Olga najczęściej przyciąga wzrok wszystkich panów. Poza nią, chyba tylko moja Basia zwracała jeszcze uwagę facetów swoim wyglądem, ale i tak musiała zdecydowanie uznać wyższość ciut starszej koleżanki.

Po pierwszym kieliszku wydawało mi się, że zupełnie nie pasujemy z Basią do tej imprezy. Wszyscy rozmawiali ze sobą na tematy, o których ja nie miałem zupełnie pojęcia, a i Basia więcej słuchała, niż mówiła. Z czasem jednak wypity alkohol zrobił swoje. Tematy zrobiły się luźniejsze, a ludzie bardziej przyjaźni. Po 22 rozmawiałem już ze wszystkimi tak, jakbyśmy znali się od kilku lat. Basia również odnalazła się w towarzystwie, zapewne dzięki pomocy Marzeny, która ją wprowadziła w świat koleżanek. Po godzinie 23 Sławek rzucił hasło, by zgodnie z planem iść do basenu. Panie oczywiście potrzebowały chwili, więc wszystkie wyszły z salonu, udając się za gospodynią do łazienki. Nam łazienka nie była potrzebna. Poszliśmy za gospodarzem, który zaprowadził nas do naprawdę ogromnego pomieszczenia, w którym znajdował basen. Byłem zaskoczony po pierwsze wielkością basenu, ale także tym, że przy basenie znajdowała się niewielka zjeżdżalnia i dwa parasole, z których płynęła woda. Poczułem się jak w jakimś hotelu albo mini parku wodnym, a nie prywatnym domu. Pozostali panowie chyba byli tutaj nie pierwszy raz, bo zamiast podziwiać to, co widzieli, przystąpili od razu do rozbierania i już po chwili pierwsi z nich wskakiwali z głośnych okrzykiem do basenu. Nie chciałem się ociągać, więc także szybko pozbyłem się garniturka i z nieukrywaną ulgą, w samych bokserkach, wskoczyłem do basenu. Sławek, jak na dobrego gospodarza przystało, zaopatrzył wszystkich w szklanki z drinkami, po czym dołączył do nas. W samą porę, by już z basenu podziwiać idące do nas panie. Wszystkie dziewczyny przyszły już przebrane w stroje kąpielowe, cudownie prezentując swoje wdzięki. Dosłownie każda z nich kipiała seksem, zmysłowo kręcąc bioderkami przy każdym kroku i dumnie wypinając do przodu swoje piersi.

Wszystkie miały dwuczęściowe stroje kąpielowe i - nie ma co ukrywać – każda, bez wyjątku, w tym stroju przyciągała uwagę męskiej części imprezowiczów. Musiałem uczciwie przyznać w myślach, że wszystkie uczestniczki sylwestra były bardzo seksowne i ciężko były wybrać tą najpiękniejszą. Każda z kobiet była zadbana, może niektóre miały mały brzuszek, szersze niż kanon urody biodra czy większe od reszty uda, ale wszystkie jak na swój wiek wyglądały po prostu ładnie i pociągająco. Moja ukochana, zgodnie z tym co planowała wcześniej, miała na sobie granatowy, mało ekstrawagancki strój kąpielowy, nie wywołujący może efektu "wow", ale też nie taki ostatni. Z boku jej majtki były wiązane na niewielki supełek, przez co patrząc z profilu, szczupłą, naprawdę seksowną sylwetkę przedzielały tylko dwa sznureczki, jeden nad udami, drugi w okolicach klatki piersiowej. Widziałem, że każdy z chłopaków na chwilę zawiesił oko na Basi, gdy ta ustawiała się bokiem przy drabince, a później wchodziła do basenu. Jednakże podobnie jak wcześniej przy stole, większość show skradła wyjątkowa w swoim rodzaju - Olga. Jej duży, jędrny biust, dumnie sterczał i opinał się pod materiałem bikini, przyciągając wzrok każdego zdrowego faceta. Do tego Olga jako jedyna zdecydowała się na stringi zamiast klasycznych majtek, w związku z czym każdy facet gapił się na jej wypięty tyłek, gdy jako jedyna, zapewne celowo, schodziła tyłem do wody po drabince. Przez głowę przemknęła mi myśl, że Olga chyba naprawdę lubiła zwracać na siebie uwagę i sprawiało jej to nie lada przyjemność. Myśl ta za chwilę zdawała się mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości, gdy Olga każdy stopień drabinki pokonywała w zdecydowanie dłuższym niż potrzeba czasie, a każdy krok celebrowała seksownym wypięciem jędrnego tyłeczka, przedzielonego wyłącznie wąskim paskiem materiału. Na szczęście dla reszty pań, po wejściu do wody, atuty Olgi zostały nieco ukryte, więc panowie (w tym także ja) odzyskali mowę i zainteresowanie innymi paniami. Sławek podał drinki naszym ładniejszym połówkom, uzupełnił także nasze szklaneczki i wskoczył do basenu.

Wszyscy zaczęli luźno rozmawiać, łącząc się w mniejsze grupki. Oczywiście Olga cieszyła się największym powodzeniem. Wokół niej oprócz męża momentalnie pojawili się dwaj panowie, szczerząc się zalotnie i prawiąc komplementy. Za ich plecami nieśpiesznie pojawiły się ich żony, przywołując ich nieco do porządku. Ja postanowiłem zostać blisko żony, by nie dawać jej bez potrzeby powodów do zazdrości, choć w głębi duszy też chciałem chociaż na chwilę znaleźć się blisko „gwiazdy” imprezy, by z bliska popodziwiać jej cudowne kształty.
-no i jak się bawicie? - Marzena podeszła w naszym kierunku, a w ślad za nią jej małżonek
-bardzo dobrze - odpowiedzieliśmy z Basią praktycznie jednym głosem
-to super - Marzena szczerze się uśmiechnęła - już niedługo nowy rok! Witaliście go kiedyś w wodzie?
-jeszcze nie - uśmiechnąłem się odpowiadając - to dość wyjątkowy pomysł na sylwestra, muszę to przyznać
-też robimy to pierwszy raz - z szerokim, szczerym uśmiechem na twarzy włączył się do dyskusji Sławek - ale chyba nie ostatni, bo podoba mi się taka impreza
-eh, Sławciu - Marzena obróciła się do męża i pocałowała go w usta
Sławek objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Niewinne cmoknięcie zmieniło się w namiętny pocałunek. Spojrzałem na Basię, która uniosła nieco brwi, sprawiając wrażenie zaskoczonej takimi czułościami ze strony gospodarzy. Kiwnąłem do niej głową, sugerując, że należałoby się oddalić. Basia wykonała podobny ruch i odeszliśmy razem, zostawiając ich w miłosnych objęciach.

Podeszliśmy do Kasi i Grześka, rozmawiających ze sobą w rogu basenu i zerkających co chwila w naszym kierunku. Przywitali nas uśmiechem. Od razu zaczęło nam się dobrze gadać, popijając od czasu do czasu drinki. Kaśka i Grzegorz byli kilkanaście lat starsi od nas, ale nie czuć było zupełnie tej różnicy wieku. Grzesiek pracował ze Sławkiem, a ściślej mówiąc, był jego wspólnikiem, jego żona, Kasia, nie pracowała. Zajmowała się domem i dwójką ich pociech. Byli naprawdę sympatyczni i nawet nie spostrzegliśmy kiedy zleciało nam grubo ponad pół godziny na rozmowie. Dopiero donośny głos Sławka informujący o zbliżającej się północy, uświadomił nam, że przegadaliśmy tyle czasu, niemal zapominając o najważniejszym momencie wieczoru.
-panie i panowie! - Sławek idealnie czuł się w roli gospodarza. Wyszedł na brzeg basenu i donośnym głosem zwracał na siebie uwagę wszystkich - zbliża się północ! Chłopaki, podpłyńcie do mnie, dostaniecie szampany, które otworzymy o 12!
-wybaczcie drogie Panie - skłoniłem się żonie i Kasi, po czym oddaliłem się w stronę Sławka
Kątem oka zobaczyłem, że Grzesiek zrobił podobnie i ruszył tuż za mną. Po chwili my dwaj jak i pozostali czterej panowie ze Sławkiem na czele, trzymaliśmy dumnie szampany w dłoni. Przytrzymując palcem korek zdjąłem metalowe zabezpieczenie i odłożyłem je na brzeg. Spojrzałem na dziewczyny, które znalazły się bliżej pozostałych, tworząc mała grupkę na środku basenu. Niektóre panie były wyraźnie już wstawione. Chichotały co chwilę bez większego powodu, zachowując się zdecydowanie głośniej niż na początku imprezy. Basia i Kaśka również dokończyły swoje drinki i wyraźnie po oczach żony widziałem, że także zaczyna mieć lekko w czubie. Wszystkie panie oddały szklanki gospodyni, która odstawiła je na brzegu i wróciła do grupki. My, panowie, z przygotowanymi szampanami w dłoniach czekaliśmy na końcowe odliczanie, które miał zapoczątkować Sławek.

Nim jednak zegar znalazł się w pobliżu godziny dwunastej, Małgosia przerwała wyczekującą ciszę.
-to nie fair - krzyknęła, udając obrażoną -chłopaki strzelą szampanami, a my? Jak mamy powitać nowy rok?
-czym chcesz strzelić? - zaśmiał się Sławek - fajerwerkami? W środku może być trochę trudno
-no nie wiem - dalej udając obrażoną odpowiedziała Gosia, jednak po chwili nie wytrzymała udawania swojej nadąsanej miny i zaśmiała się - coś trzeba wymyśleć! – krzyknęła, chichocząc
-właśnie - Olga podłapała pomysł koleżanki
Mirek, mąż Olgi, chyba najbardziej pijany z nas wszystkich, przez co i pewnie najbardziej śmiały, prychnął, zwracając na siebie uwagę wszystkich.
-jak tak chcecie czymś strzelić, to strzelcie stanikami - zaśmiał się
-coo!? - dziewczyny odpowiedziały chórem
-no równo z nami strzelcie stanikami i wyrzućcie ja na brzeg, nam się spodoba - znów się zaśmiał, tym razem jednak przy potwierdzających pomrukach kolegów
Spojrzałem po kolei na wszystkie dziewczyny. Olga wydawała się dziwnie wesoła po takiej propozycji ze strony jej męża, po minie Marzeny wyczytałem lekkie zaskoczenie, ale także wahanie, Gosia i Magda wydawały się zupełnie obojętne na to, co działo się wokół nich. Najwyraźniej alkohol działał w nich już dość mocno, przez co przyjmowały wszystko z uśmiechem na ustach. Moja żona i Kaśka wyglądały na najbardziej zaskoczone i przerażone propozycją. Widziałem, jak odruchowo, obie odsunęły się kilka kroków od pozostałych dziewczyn, jakby chcąc w ten sposób odseparować się od ewentualnych decyzji.
-dobra! - Marzena krzyknęła głośno, przerywając milczenie dziewczyn. Popatrzyła przez chwilę prosto w oczy Krzyśkowi, jakby odpowiadając na jego wyzwanie, a później przeniosła wzrok na Sławka i uśmiechnęła się - niech wam będzie! Zrobimy żeńskie fajerwerki, aż wam gały wyjdą z orbit!
-właśnie! - Olga zgodziła się z gospodynią bez wahania

Widać moja ocena, że lubi zwracać na siebie uwagę, potwierdzała się po raz kolejny. Takie przedstawienia były stworzone Olgi i dziewczyna nie tylko dobrze o tym wiedziała, ale także potrafiła to wykorzystać. Popatrzyłem na moją Basię, wyraźnie zdezorientowaną. Szeptała coś do Kasi, po czym obie spojrzały na mnie i na Grześka. Mój wyraz twarzy niczego raczej nie wyjaśnił Basi. Byłem zaskoczony całym przebiegiem sylwestra w basenie, więc z głupkowatą miną patrzyłem tylko na wszystkich i słuchałem tego, co działo się wkoło. Sam nie wiedziałem co mam myśleć o tym wszystkim, więc tym ciężej było mi miną przekazać jakiekolwiek emocje Basi. Za to szyderczo uśmiechnięta twarz Grześka chyba wkurzyła Kaśkę. Kobieta, z wyraźnie rysującą się na twarzy determinacją odwróciła się do Basi, szepnęła coś jej na ucho i podeszła bliżej roześmianych i rozkrzyczanych koleżanek. Wszystkie dziewczyny, poza Basią, skupiły się blisko siebie i stanęły naprzeciwko nas, zgłaszając w ten sposób gotowość i oczekiwanie na północ. Marzena, jako jedyna z kobiet, zauważyła brak swojej pracownicy w składzie i podeszła w jej stronę. Zamieniły kilka zdań. Obserwowałem wszystko nieco zamurowany, z kłębiącym się mętlikiem myśli w głowie. Z jednej strony poczułem ukłucie zazdrości, bo jeśli Basia by się zgodziła i stanęła z dziewczynami, oznaczałoby, że pokaże wszystkim swój nagi biust. Z drugiej strony jakaś cząstka mnie chciała, by to zrobiła. Od zawsze była raczej skryta, nigdy nie chciała opalać się topless czy chodzić do sauny. Nigdy nie chciała nawet robić sobie erotycznych zdjęć czy odsłaniać więcej siebie w lecie bądź na imprezach. Dekolty które nosiła zawsze były niewielkie, stringi w stroju kąpielowym jej zdaniem nigdy nie wchodziły w grę, a krótkie miniówki czy pończochy zakładała albo raz do roku, albo wcale. Całą nagość zostawiała tylko dla mnie, gdy pojawiała się za drzwiami sypialni. Dlatego też miałem z tyłu głowy fakt, że taki nagły, odważny krok mógł nieco ją otworzyć, czego w pewnym stopniu pragnąłem, zarówno dla niej, jak i dla mnie. Jednak ciągły ścisk w żołądku przypominał mi, że choć moja ukochana małżonka na pewno nie miała się czego wstydzić, mając piękne, wysportowane ciało z może nie największym, ale w moich oczach ślicznym, sterczącym biustem, to mimo wszystko dotychczas była moja... Tylko i wyłącznie moja!

Moje rozmyślania przerwał głośny okrzyk Sławka.
-Basia, stawaj z Marzeną z dziewczynami. Zaraz odliczamy!!
Marzena po słowach męża chwyciła moją żonę za rękę i pociągnęła do dziewczyn, wywołując tym samym głośny okrzyk radości dziewczyn i niewiele cichszy pomruk zadowolenia facetów stojących obok mnie. Poczułem mocniejszy ścisk w żołądku. Spróbowałem sobie przetłumaczyć, że zadowolenie chłopaków wynikało z powrotu do grupy gospodyni, choć było to oczywiście skrajną naiwnością, bo Marzena stała już z dziewczynami wcześniej i każdy wiedział, że ona na pewno wróci. Tylko Basia mogła być powodem zadowolenia męskiej publiki i z jednej strony powinno mnie to napawać dumą, ale z drugiej, czułem coraz mocniejsze ukłucie zazdrości. Basia spojrzała na mnie, zaciągnięta przez gospodynie do szeregu kobiet. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnąłem się i kiwnąłem głową, wyrażając tym samym swoją zgodę, a jednocześnie dodając Basi otuchy. Choć w głębi serca nie wiedziałem, czy to co robimy było dobre, nie chciałem, by żona denerwowała się, czy nawet zrezygnowała ze wszystkiego, z mojego powodu. Chciałem, by dobrze się bawiła. Na rozterki i rozmowy czas przyjdzie później. Pogodziłem się w ten sposób ze sobą w myślach akurat na czas. Sławek widząc zbliżającą się północ właśnie rozpoczął odliczanie.
-dziesięć... dziewięć... - głośno wypowiadał każdą liczbę
Po pierwszych jego słowach wśród dziewczyn zapanował ruch. Każda sięgała za siebie rękami, nerwowo przestępując z nogi na nogę.
-trzy! Dwa! Jeden! Szczęśliwego nowego roku! - gospodarz wykrzyknął życzenia i strzelił swoim szampanem jako pierwszy

Dziewczyny jak na komendę jednocześnie zrzuciły z siebie staniki, przy donośnym huku otwieranych szampanów. Pożerałem wzrokiem każdą ze stojących przed nami pań. Olga, tak jak się domyślałem, najbardziej chętnie prezentowała swoje cudowne krągłości, unosząc do góry ręce i dosłownie pozując przed nami. Jak się okazało po zrzuceniu tekstyliów, biust blondynki wydawał się być jeszcze większy. Jej rozmiar to musiała być już wielkość E albo F, ale w tak jędrnym, podniosłym stanie, że tylko pozazdrościć. Pozostałe dziewczyny były mniej śmiałe, niemniej każda z nich wyglądała pięknie i seksownie. Na mnie, poza oczywiście moją żoną i nokautującą wielkością Olgą, ogromne wrażenie wywarła Kasia. Jej niby nie największy biust miał naprawdę cudowne, zaokrąglone kształty i niesamowite, ciemne, duże sutki. W porównaniu z innymi kobietami wydawała mi się taka inna... taka bardziej kobieca i seksowna.
-co jest panowie, zamurowało was - zaśmiała się Marzena, uświadamiając nam jednocześnie, że po otwarciu szampanów wszyscy staliśmy jak wryci i gapiliśmy się na dziewczyny
-yy trochę - Sławek wymamrotał i chrząknął - panowie, polewamy do kieliszków! - dodał, przejmując ponownie stery
Gdy napełniliśmy wszystkie kieliszki, każdy z nas wziął po dwa kieliszki i pomaszerował do swojej partnerki. Uśmiechnąłem się szeroko, gdy znalazłem się obok Basi. Podałem jej szampana i przytuliłem.
-wszystkiego najlepszego kochanie w nowym roku - szepnąłem - moja ty odważna, seksowna kocico - warknąłem cicho, przygryzając jej uszko
-przestań - zarumieniła się moja żona - tobie też życzę wszystkiego najlepszego - dodała i pocałowała mnie mocno w usta

Rozejrzeliśmy się po basenie, w którym zapanowało jedno wielkie składanie życzeń. Wszyscy krążyli od jednej do drugiej osoby i składali sobie życzenia. Nieco zabawnie wyglądało to z mojej perspektywy, gdy półnagie kobiety tonęły ze sobą w uściskach czy nieudolnie zasłaniały się rękami przed obcymi facetami. Zwłaszcza, że cwani faceci składając życzenia oczywiście chwytali kobietę za wolną rękę, zostawiając jej swobodną wyłącznie tą z szampanem. Do mnie i Basi także podeszli pierwsi znajomi. Marzena i Sławek wyściskali nas, życząc nam wszystkiego dobrego. To samo po chwili życzyli nam pozostali uczestnicy imprezy, podchodzący do nas po kolei. Przyznam, że nie lada frajdę sprawiło mi przyjmowanie życzeń od Olgi, z którą bliskość potrzebna do całusa w policzek była cholernie podniecająca, z racji jej nagiego biustu, wciskającego się w moją klatę. Ogólnie życzenia od każdej z pań były wyjątkowo miłe, choć z trudem powstrzymywałem się, by patrzeć im w oczy, a nie na nagi biust. Po złożonych życzeniach przyszedł czas na wspólny toast i wypicie do dna naszych szampanów. Gdy wszyscy z szerokimi uśmiechami na twarzy opróżniliśmy nasze kieliszki, Marzena ze Sławkiem zabrała je od nas i odstawiła na brzeg, po czym ponownie podali nam nowe drinki. Impreza ponownie zmieniła się w bardziej podzieloną i gadaną.

Znów wokół Olgi zebrali się ci sami adoratorzy, z jej wstawionym mężem na czele. Do nas, podobnie jak przed przerwą na przywitanie nowego roku, podeszła Kasia i Grzesiek. Byłem wielce zadowolony z takiego obrotu spraw, bo mogłem z bliska zerkać sobie na bardzo kuszące sutki nowej koleżanki.
-jak wam się podoba impreza? - Grzesiek zadał nam to pytanie po chwili rozmowy
-całkiem fajna – odpowiedziałem
-i nieco odważna - Basia skierowała wzrok w dół, sugerując nam jednoznacznie co ma na myśli
-no tak... cała Olga i Mirek. Często na wspólnych imprezach robią takie szopki - wyjaśniła nam Kasia - to taki wiecie... luźny związek. Lubią się sobą chwalić, lubią się pokazywać, przyciągać uwagę. Prawie na każdej imprezie proponują coś szalonego. Teraz udało im się namówić wszystkich, z czego pewnie są bardzo zadowoleni, bo Olga ma największe atuty i teraz może to dumnie zademonstrować
-największe, to nie znaczy najładniejsze - wtrąciłem, bo choć byłem pod wrażeniem biustu Olgi, to biust mojej Basi czy stojącej obok mnie Kaśki podobał mi się chyba nawet bardziej
-właśnie - poparł mnie Grzesiek
-kochani jesteście - Basia dała mi buziaka i uśmiechnęła się do Grzesia
-słodziaki - dodała Kaśka - może to dobrze, że wpadli na taki pomysł – zachichotała
-to mówisz, że to nie pierwszy raz? - dopytywała Basia - i co to znaczy, luźny związek? W sensie, jak bardzo luźny? - dodała, z wyraźną zadumą malującą się na twarzy
-oczywiście, że nie pierwszy raz. Robią podobne akcje niemal na każdej naszej imprezie. A to namówią Marzenę, by zorganizowała pidżama party, na którym Olga paradowała w niemal przezroczystej koszuli nocnej, a to wymyślili "frywolnego grilla", gdzie kobiety miały być bez bielizny. Oczywiście Olga miała wtedy białą, cienką bluzkę, przez którą przebijał się jej nagi biust i spódniczkę takiej długości, by przy każdym pochyleniu było widać nieco jej kobiecych sekretów. Raz wymyślili też wyjazd nad jezioro i zrobienie sobie plaży nudystów, ale nas tam wtedy nie było, więc nie wiem jak to się udało. W sumie, to nawet dzisiaj te stringi które ma na sobie, to na bank zaplanowana akcja.
-ah tak... - Basia przeanalizowała w głowie słowa koleżanki
Zdałem sobie sprawę, że opowieści Kaśki delikatnie mnie podnieciły, gdy zacząłem sobie wyobrażać wszystkie te sytuacje. Zdaje się, że częściowo rozgryzłem Olgę, ale najwyraźniej jej nie doceniłem. Była niezłym ziółkiem. Z resztą razem z mężem, w końcu oboje wszystko planowali i realizowali.
-a co z tym luźnym związkiem? - dopytałem, przypominając sobie pytanie żony, na które Kasia nie udzieliła jeszcze odpowiedzi
-z tego co mówią i z tego co słyszałam, to pozwalają sobie praktycznie na wszystko. Mogą pokazywać co chcą, całować się z kim chcą, flirtować no i nawet chodzić do łóżka. Podobno kilku panów z naszej paczki już tego doświadczyło, lądując z Olgą w sypialni...
-no to nieźle - podsumowałem, nieco zaskoczony
-w takim razie, czemu tolerujecie ich w waszej, jak to mówisz, paczce? - zapytała Basia
-bo Mirek to brat Marzeny, to po pierwsze - wtrącił się do rozmowy Grzesiek - a po drugie, oni są naprawdę fajni, no i po trzecie, jak już Kasia wspomniała, część osób jednak skorzystała z ich wolności łóżkowej
-ale nie boicie się, że rozwalą wam związki? Ty się nie boisz? – żona dopytała tym razem bezpośrednio Kasię
-e tam - machnęła ręką kobieta - Olga nawet jeśli któregoś zaciągnie do łóżka, to góra na jeden raz, więc to nic takiego. Poza tym jest dyskretna. Oficjalnie nikt nic nie wie, z kim, gdzie i kiedy się bzykała
-świetne pocieszenie... - Basia wydała się zaniepokojona
Wzięła soczysty łyk swojego drinka, uniosła szklaneczkę i razem z nami wszystkimi łyknęła drugi raz. Głęboko oddychając po solidnym łyku wyskokowego napoju, cała nasza czwórka spojrzała w stronę obgadywanej koleżanki.

Olga nieustannie od wejścia do basenu znajdowała się w centrum zainteresowania, otoczona przez grupkę znajomych. W tej chwili wyraźnie przekomarzała się o coś ze stojącymi obok niej panami. Śmiała się co chwilę, machała od niechcenia rękami i kręciła nosem, ale widać było, że ma z tego radochę. W końcu pokiwała głową i mówiąc coś żartobliwie ruszyła w stronę drabinki. Wszyscy otaczający ją współbiesiadnicy zaczęli gwizdać i krzyczeć z zadowolenia. My, stojąc nieco na uboczu, umilkliśmy i z zaciekawieniem patrzyliśmy do czego też tym razem dała namówić się odważna koleżanka. Szybko okazało się, że panowie namówili Olgę, by zjechała ze zjeżdżalni. Głośno gwiżdżąc zachwycali się jej zjazdem, podczas którego jej duży biust cudownie podskakiwał, do czasu, aż razem z resztą ciała znalazł się pod wodą.
-rzeczywiście musi robić show - skomentowała moja żona - Kasiu, podejdziemy do Marzeny? Widzę, że stoi sama przy drinkach
-jasne - Kaśka zgodziła się i obie nasze panie powędrowały do gospodyni
Zostałem sam z Grześkiem. Pogadaliśmy chwilę, po czym mój kompan zaproponował, by dołączyć do głównej grupki, w której królowała biuściasta koleżanka.
-naprawdę chcesz? - zapytałem, choć sam miałem na to nie lada ochotę już od dawna, tylko powstrzymywałem się ze względu na nasze żony
-no jasne - uśmiechnął się Grzesiek - chodź - dodał i machnął zachęcająco ręką
Ruszyliśmy niemal na drugi koniec basenu.
-wiesz, mogę ci zdradzić pewną tajemnicę, tylko nie mów nikomu - cicho rzucił w moim kierunku po kilku krokach
-okej, nikomu nie powiem
-chodzi o to co mówiła Kaśka na temat Olgi. Prawda jest taka, że ona przeleciała już każdego z nas. Niektórych kilka razy, choć ja tego szczęścia nie miałem - wzruszył smutno ramionami Grzesiek - i dziewczyny dobrze o tym wiedzą, ale głośno nie mówią. A wiesz dlaczego? Bo jest druga strona tego wszystkiego, czyli Mirek, który większość naszych kobiet też przeleciał. Mi się wydaje, że nawet wszystkie, ale pewności nie ma. W każdym razie moją Kasię na pewno – zaśmiał się, co wywołało u mnie zimny dreszcz na ciele – Wiesz, podobno Mirek ma niezły sprzęt, tak słyszałem, także miej się na baczności, o ile masz coś przeciwko rogom - zaśmiał się, klepnął mnie w plecy i przyśpieszył kroku
Stanąłem na chwilę, analizując to, co usłyszałem. Według tego, co powiedział, oni wszyscy tutaj zdradzili się chociaż raz, a mimo wszystko wszyscy nadal byli razem? To dość dziwne... Rozumiem Olgę i Mirka, skoro mieli "luźny związek" i widać to było na kilometr, ale reszta? Wybaczyli sobie zdrady ot tak? Udają sami przed sobą, że wszystko jest w porządku, podczas gdy tak naprawdę, każdy ma coś na sumieniu? Każdy facet nie potrafił oprzeć się Oldze, a każda kobieta Mirkowi?
-aż taki z niego amant? Bo z niej to na pewno łakomy kąsek dla każdego faceta – szepnąłem sam do siebie pod nosem
Zadziwiające. Taka grupa, świetni znajomi, wspólne imprezy, a gdy nikt nie widzi, bez zastanowienia idą z innym do łóżka. Spojrzałem na Basię, stojącą z dwoma koleżankami.
-nie, ona nie jest taka - pomyślałem - nie zdradziła by mnie na pewno. A ja ją? - zamyśliłem się nad odpowiedzią...

Koniec części pierwszej.



Podobało ci się opowiadanie? Kliknij w reklamę lub jeden z linków  >KLIK<  >KLIK<  >KLIK<
Dla Ciebie to kilka sekund, dla mnie - możliwość niewielkiego dochodu i motywacja do dalszego rozwoju bloga.





5 komentarzy:

  1. Do serii "wykorzystując zmysły" powrócę po krótkiej przerwie, tymczasem na blogu ląduje pierwsza część dość długiego opowiadania podzielonego na dwie części, odnoszącego się do niedawnych, sylwestrowych szaleństw. Miłego czytania!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Miło się czyta. Dzięki

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu :) bardzo ciekawe i długie opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następna część?

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie się rozwija, ale nie każ nam tak długo czekać na następne części :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli opowiadanie przypadło ci do gustu - napisz. Gdy mam pewność, że ludziom podoba się to, co robię, dostaję niesamowitą dawkę motywacji do dalszej pracy i pisania.

Jeśli opowiadanie ci się nie podobało - również napisz. Konstruktywna krytyka jest często lepsza niż pochwały, dlatego również ją doceniam. W dodatku jeśli wytkniesz mi błędy - będę mógł je dostrzec i poprawić w następnych opowiadaniach.

Pozdrawiam i zachęcam do komentowania! - Incognito.